niedziela, 20 października 2013

Epilog.

Na początek powiem, że dręczyło mnie to jak zostawiłam tego bloga. Zakończę go ostatnią notką, bo niektórym na tym zależy. Zapraszam na mojego nowego bloga, gdzie poznacie nową, mam nadzieję, ciekawą historię, a może i nawet wiele historii. Różne tematyki, różne postacie i sytuacje życiowe. Zupełnie inny świat. Zapraszam. ----> http://my-soul-is-brokenn.blogspot.com/
~~~~~~~~~
10 lat później.

Sunęłam dłonią wzdłuż swojego ciała rozprasowując zmarszczki, które pojawiły się na aksamitnym materiale mojej sukienki. Uniosłam brodę nieco do góry i spojrzałam w lustro. Dwa swobodnie wiszące loczki po dwóch stronach mojej twarzy podskoczyły wesoło. Kąciki moich pełnych ust uniosły się delikatnie ku górze. Dlaczego? Już za kilka minut miałam stanąć twarzą w twarz z Bogiem na ślubnym kobiercu i powiedzieć tak, co przypieczętuje już na wieki miłość moją i mojego ukochanego. Całe moje ciało zostało sparaliżowane przez leciutki lęk, a zarazem szczęście, które wypełniało mnie od środka.
Nagle drzwi do mojego pokoju otwarły się. Nie musiałam odwracać się, aby sprawdzić kim była owa postać. Zobaczyłam jego odbicie w lustrze. Mój uśmiech odrobinkę się zmniejszył.
- Wyglądasz pięknie. -usłyszałam jak zwykle lekko zachrypnięty głos bruneta. Odwróciłam się przodem do niego i westchnęłam. Chciałam podziękować, jednak nie było mi to dane, bo mężczyzna znów zabrał głos.- Jas.. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że nie jestem na jego miejscu.. -wyszeptał podchodząc do mnie i wpatrując się w moje oczy. Zmarszczyłam lekko swoje brwi i zwróciłam twarz w bok, a dokładniej w stronę okna.
- To był Twój wybór Zayn, a ty po raz kolejny wszystko spaprałeś.. -wyszeptałam z lekką urazą. Złapał moje dłonie i stanął bliżej mnie dotykając nosem mojego policzka. Przymknęłam na moment oczy ukrywając parę błękitnych tęczówek pod zasłoną gęstych rzęs, aby nie widzieć jego twarzy.
- Wiem i naprawdę żałuję. -powiedział do mojego ucha na tyle cicho, że ktoś stojący po drugiej stronie pokoju nie miałby szans tego usłyszeć. Zrobiłam krok w tył łapiąc za dwa fragmenty mojej sukni i unosząc je w górę. Ostatni raz na niego spojrzałam.
- Ja wręcz przeciwnie. -mruknęłam po czym wyminęłam go i opuściłam pomieszczenie. Zeszłam po schodach i ujrzałam na dole czekającego już na mnie szatyna. Kiedy tylko mnie zobaczył na jego usta wstąpił szeroki uśmiech, a oczy zabłyszczały od wspaniałych iskierek radości, które tak uwielbiałam. Podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Chwycił ją i musnął czule mój policzek.
- Wyglądasz niesamowicie.. -szepnął do mojego ucha swoim uroczym głosem, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na niego.
- Ty również niczego sobie. -oznajmiłam zgodnie z prawdą.- Idziemy? -zapytałam na co on z entuzjazmem, bez chwili namysłu kiwnął głową.


-Ja, Louis William Tomlinson, biorę sobie Ciebie, Jasmine Elizabeth Horan, za żonę i ślubuję Ci wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. -usłyszałam przysięgę ze słów ukochanego, a moje serce przepełniło niesamowite poczucie szczęścia. Powiedział to z takim uczuciem, że mogłabym odpłynąć teraz, w tym momencie. Ciągle patrząc sobie w oczy i trzymając się za prawą dłoń, które razem zostały obwiązane złotym szalem powtarzaliśmy przysięgi.
-Ja, Jasmine Elizabeth Horan, biorę sobie Ciebie, Louisie Williamie Tomlinson, za męża i ślubuję Ci wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. -wyznałam prosto z serca. Zatonęłam całkowicie w niebiańskich tęczówkach Louisa. Teraz nie liczyło się zupełnie nic. Tylko ja i on. Tylko my oraz nasze uczucie.
- Ogłaszam was mężem i żoną. -oznajmił wyraźnie ksiądz. Moje serce zabiło mocniej.- Możesz pocałować Pannę Młodą. -zwrócił się mężczyzna do Lou, a ten, jak to on, zrobił to w wielkim stylu. Podszedł do mnie, złapał mnie w pasie i odchylił do tyłu po czym spojrzał głęboko w oczy. Już po chwili poczułam smak jego ust, które delikatnym pocałunkiem zakończyły nasz ślub. No to teraz na wesele, trzeba wypić za nasze szczęście.. Mam jednie nadzieję, że będzie ono wieczne. Dopóki śmierć nas nie rozłączy..

~~~~~~

poniedziałek, 7 października 2013

UWAGA !

~~~~~~~~

UWAGA ! Blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony, a może i nawet zlikwidowany. 
Powód? Bardzo prosty. Brak zainteresowania opowiadaniem. 
Dzięki tym którzy czytali, naprawdę to doceniam. 
Żegnajcie.
~ Sysiaczek. 

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział dwudziesty trzeci [cz. 2]

~~~~~~~~~~~

Nagle odzyskałam panowanie nad swoim ciałem. Szybko odskoczyłam od owego chłopaka i spojrzałam na niego z wyrzutem jak i ze zdziwieniem i złością. Wszystkie te uczucia połączyły się w jeden, siarczysty policzek.
- Czy Ciebie do końca popieprzyło człowieku?! -warknęłam zaciskając swoje zimne dłonie w piąstki. Nie odrywałam wzroku od bruneta z blond pasemkiem na czubku głowy. Delikatny zarost na jego twarzy dodawał mu męskości, a oczy.. No swoja drogą to nic a nic się nie zmienił. Nadal był przystojny, pociągający.. A nie, jednak coś się zmieniło. Już nie jest mój.
- Jass.. -wymruczał cicho swoim lekko zachrypniętym głosem łapiąc mnie za nadgarstek. Wyrwałam rękę z jego uścisku i już chciałam ponowić swój cios, kiedy poczułam jak ktoś mnie łapie i chowa za siebie. Niall.
- Po co przyjechałeś? -wysyczał przez zęby blond chłopak osłaniając mnie swoim ciałem i posyłając nienawistne spojrzenie Malikowi.
- Do Jasmine. Kiedy tylko dowiedziałem się, że ona tu jest.. Że żyje.. -mówił z taką czułością, że aż mnie mdliło. Nie. Ja mówię serio. Zrobiło mi się niedobrze. Odepchnęłam się od pleców brata i rzuciłam się biegiem w stronę toalety. Chwilę później wylądowałam z głową nad muszlą robiąc porządki w żołądku i trzymając swoje długie włosy, aby ich nie ubrudzić. Nie miałam zielonego pojęcia co doprowadziło do takiego obrotu sprawy. Czyżbym zjadła coś nieświeżego? No na pewno nie jestem w ciąży.. Nagle poczułam jak ktoś związuje moje włosy w kitkę. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna. Wyciągnął rękę w moją stronę, aby podać mi szklankę wody. Przyjęłam ją bez wahania i błyskawicznie opróżniłam.
- Wszystko okej? -zapytał niepewnie opierając się o ścianę i obserwując mnie z uwagą. Skinęłam słabo głową i odetchnęłam cicho. Uniosłam na niego swoje błękitne i blade oczy.
- Dlaczego mnie pocałowałeś? -zapytałam. Nie byłam wściekła, ani nie miałam żalu. Po prostu chciałam wiedzieć, bo.. Ma żonę, a może nawet dziecko i są razem i.. może ją kocha, może jest szczęśliwy, więc dlaczego to zrobił?
- Tęskniłem za Tobą Jas.. -oznajmił wzdychając ciężko i zakładając ręce na torsie.
-A Perrie? -zadałam kolejne pytanie nie dając mu tym samym spokoju. Skoro się pojawił to powinien się nastawić nawet na najgorsze.. Spuścił wzrok robiąc cierpką minkę.
- Jestem z nią, bo brukowce tego chcą. Ja nawet jej nie lubię.. Zresztą ze wzajemnością. -wzruszył ramionami nawet na mnie nie patrząc. Zaraz, zaraz.. Co on powiedział?
- Wiesz, wygląda to zupełnie inaczej.. -mruknęłam odstawiając szklankę na bok i wlepiając w niego swoje błękitne ślepia.
- Gdyby tak nie wyglądało to niby kto by w to uwierzył? -prychnął unosząc jedną z brwi do góry i patrząc na mnie.
- Zayn, może nie wiesz, ale wszystkim się już chce rzygać na widok Twój i jej. -przewróciłam teatralnie oczami. -Już wiesz dlaczego moja reakcja była taka a nie inna.. -dodałam co wcale nie było prawdą.
- Ale chrzanisz.. -usłyszałam głos osoby trzeciej. No któż inny mógł to być jak nie mój kochany braciak. Przeniosłam na niego wzrok, a on podszedł do mnie i kucnął. Wziął mnie na rękę po czym opuścił łazienkę następnie sadzając mnie na swoim łóżku. Opadłam na chłodną pościel niczym mucha i wtuliłam twarz w poduszkę zamykając przy tym swoje zmęczone oczy. Już zaczynałam odpływać kiedy nagle poczułam jak ktoś czule muska moje czoło i głaszcze moją głowę szepcząc mi do ucha :
- Kocham Cię, Jas.
Nie miałam siły, aby zrobić cokolwiek. Odpłynęłam wtulając się w ramiona Morfeusza, który śpiewał mi do ucha jedną ze swoich kołysek.
~~~~~~
Wybraliście tę wersję, więc proszę bardzo. Mam nadzieję, że się nie zawiedliście. Kocham was ! <3

3 komentarze = następny rozdział.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział dwudziesty drugi [cz. 2]

UWAGA! W ROZDZIALE CO NIECO POMIESZAMY. W WASZYCH RĘKACH ZOSTAWIAM LOSY BOHATERÓW. NAPISZE DWIE RÓŻNE CZĘŚCI TEGO ROZDZIAŁU, A WY WYBIERZECIE TĄ, KTÓRA WAM SIĘ BARDZIEJ SPODOBA I TAK BĘDĘ KONTYNUOWAŁA BLOGA. W KOMENTARZACH WPISUJCIE NUMEREK WYBRANEJ CZĘŚCI. A TERAZ? ZAPRASZAM DO CZYTANIA ! 
~~~~~~~
Część 1.
~~~~~~~
Od tego zajścia minęło kilka dni. Dokładnie 4. Facet zwany ojcem Nialla poszedł siedzieć. Okazało się, że już nie raz używał przemocy w stosunku do mamy. Na szczęście już jest dobrze. A co ze mną ? Jesteście ciekawi ? Cóż.. Fizycznie jak najbardziej, jest okej, jednak psychicznie..  Z każdym dniem coraz gorzej.
-Jassss...-jęknął chłopak rzucając się na łóżku tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się na jego widok. Przekręciłam się na plecy i spojrzałam na jego twarz. Patrzył na mnie, a jego kąciki ust były uniesione do góry. Nagle zrobił taki manewr, że złapał mnie w pasie i obrócił w ten sposób, że w ułamek sekundy leżałam na nim. Zaśmiałam się kręcąc głową z politowaniem.
-Świr..-poszarpałam jego włosy, na co zrobił minkę zbitego psiaka. Schyliłam się nad nim i musnęłam lekko jego nos. Od razu zrobił się pogodny. Jego uśmiech był niesamowity.. Słodki, czuły, wesoły.. Piękny.. Zaraz, zaraz.. Stop.

*Niall*

Patrzyłem na jej delikatną twarz. Uśmiechała się do mnie. Coś wspaniałego.. Kiedy poczułem jak całuje mnie w nos zaśmiałem się po cichu. Wyszczerzyłem się jak głupi, nigdy tego nie robiłem, ale w tym momencie nie panowałem nad sobą. Nie przy Jasmine. Moja, mała siostrzyczka. Nagle zauważyłem jakby się do mnie zbliżała, jednak nie.. to ja zbliżyłem się do niej. Zamknąłem oczy i musnąłem jej usta. Były takie słodkie i delikatne..

*Jasmine*

Pocałował mnie. Nie broniłam się. Nie miałam na to ochoty. Odwzajemniłam jego pocałunek bojąc się, że mój brzuch eksploduje, dzięki czemu motyle ze środka wyfruną zyskując wolność. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry. Niestety wszystko co piękne, szybko się kończy.
-Niall.. Co my wyprawiamy..-szepnęłam odsuwając się od brata. No właśnie.. Jesteśmy rodzeństwem, a on mnie pocałował. To nie jego wina. W końcu nie broniłam się. Odwróciłam wzrok i usłyszałam westchnięcie chłopaka.
-Kocham Cię. Wiem, że to może być dziwne, nawet bardzo, ale.. Naprawdę Cię kocham.-usłyszałam. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale jakoś tak poczułam ciepło słysząc słowa, którymi mnie obdarzył. On mnie kochał. Ja jego też.. Ale to nie mogło się udać. Nie. Nie w naszej sytuacji.
-Ja Ciebie też..-wyszeptałam mimowolnie. Kurcze.. Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos? No nie. Uśmiechnął się delikatnie po czym podniósł się do pozycji siedzącej i przytulił mnie jakby nigdy nic.
-Może to jakiś znak, że do tej pory nie znalazłem właściwej dziewczyny? Może to my powinniśmy być razem?-mówił z takim przekonaniem, że zaczynałam mu wierzyć. Jego twarz tryskała radością na wszystkie strony.-Przecież Tobie także nie układało się odkąd rozstałaś się z Zaynem.. Może to właśnie o to chodzi.. Wiem, wiem że to szalone, ale najwyraźniej tak musi być..-spojrzał na mnie z taką czułością.. Zdziwiło mnie, że kiedy wypowiedział imię mojego byłego chłopaka wcale mnie to nie poruszyło.. Ehh.. Nagle sobie przypomniałam.. Louis. Co on sobie o tym pomyśli ? Znienawidzi mnie!
-Niall.. Co inni o tym pomyślą.. Przecież.. Ja jestem Twoją siostrą..-spuściłam wzrok. Podniósł mój podbródek, abym mogła spojrzeć na jego twarz.
-Nikomu nie musimy mówić. Przynajmniej na razie..-powiedział spokojnie. Zagryzłam lekko dolną wargę i przymknęłam oczy. Musiałam to przemyśleć, niestety moje serce i rozum już wybrały.
-Zgadzam się..-wymsknęło się z moich ust. Popatrzyłam na niego swoimi błękitnymi oczami. Najpierw zobaczyłam wspaniały uśmiech, a później nasze usta połączyły się w najpiękniejszym pocałunku jaki do tej pory dane mi było poczuć.

~~~~~~
Część 2.
~~~~~~

Wszystko poszło nie tak.! Nie tak.! Obudziłam się w pokoju Nialla. Siedział załamany chowając twarz w dłoniach na rogu swojego łóżka. Podniosłam się delikatnie na łokciach. Chyba wyczuł mój ruch, bo spojrzał na mnie. Był trochę poturbowany, miał poczochrane włosy i lekko czerwone niektóre części ciała.
-Jak się czujesz? -zapytał z nutką troski w głosie, a ja odkaszlnęłam i pokręciłam delikatnie głową. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim sprawdzając czy na pewno nic mu nie jest.
-Ej, nic mi nie jest. Pytałem czy z Tobą wszystko okej.. -mruknął lekko rozbawiony moją reakcją. Uklękłam przed nim i podniosłam jego podbródek do góry po czym przekręciłam jego głowę w prawo, później w lewo.
-Ile widzisz palców? -zapytałam wyciągając przed jego oczami trzy palce. Parsknął śmiechem, a ja zmarszczyłam lekko brwi.
-Nic mi nie jest Jasmine. -westchnął, a ja odetchnęłam z ulgą dając mu spokój i siadając na podłodze na przeciwko niego.
-Przepraszam. -powiedziałam smutno spuszczając wzrok na swoje dłonie. Mój lakier na paznokciach wydawał mi się w tym momencie niesamowicie interesujący. Niestety nie długo trwało moje zachwycanie się lakierem, ponieważ Niall zmusił mnie do spojrzenia na niego. Skierował moją twarz tak, aby mógł mi się przyjrzeć.
-Za co przepraszasz? -zdziwił się. To pytanie z jego ust wyleciało z tak absurdalnym tonem, że aż sama się pogubiłam. Zrobiłam zakłopotaną minę i wzruszyłam ramionami niewinnie.
-Narobiłam niezłego bigosu..-oznajmiłam. Wiem, że używanie porównań w formie jedzenia przy moim braciszku nie było najlepszym pomysłem, ale myślę, że w tej sytuacji zachowa się poważnie.
-Absolutnie nie Ty tutaj zawiniłaś.. To Clark napaprał w naszym życiu. -powiedział gładząc lekko mój policzek i uśmiechając się do mnie lekko.
-Gdybym nie wróciła i nie namieszała Ci w głowie mówiąc kim naprawdę jesteś to nie byłoby całej tej sytuacji !-podniosłam głos i zrobiłam naburmuszoną minę. Często tak robiłam, kiedy byłam mała, a rodzice nie chcieli kupić mi jakiejś zabawki. Doskonale wiedziałam czemu tego nie robili. Dzień lub dwa, ona leżałaby gdzieś z resztą rupieci, a ja chciałabym następną. Cóż. Byłam dzieckiem to nie moja wina..
-Dobrze, że wróciłaś i wcale nie namieszałaś.. Wręcz przeciwnie.. Gdyby nie Ty żyłbym w kłamstwie !-powiedział starając się mnie jakoś przekonać, ale ja nadal swoje. Już chciałam odpowiedzieć, kiedy nagle ktoś wpadł do pokoju jak burza. Obydwoje skierowaliśmy ku niemu oczy i chyba obydwoje byliśmy równie zaskoczeni jego obecnością. Rozchyliłam usta, do których już po chwili przywarł całując je zachłannie. Chciałam coś zrobić. Cokolwiek. Jednak nie byłam w stanie, moje ciało sparaliżował szok.
~~~~~~~~



poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział dwudziesty pierwszy [cz. 2]

~~~~~~~

Chwyciłam za kartonik mleka i wlałam częściowo jego zawartość do miseczki po czym odłożyłam na swoje miejsce. Złapałam za łyżkę i zaczęłam jeść płatki. Niechętnie wsuwałam czekoladowe chrupki, gdyż ciągle myśląc o tym co się wydarzyło dwa dni temu robiło mi się niedobrze.
-Hej siostra !-usłyszałam radosny głos blondaska. Kącik moich ust nieznacznie się podniósł, a ja spuściłam wzrok na śniadanie, które było zjedzone dopiero do połowy.
-Cześć..-mruknęłam udając, że wcale nie jestem smutna tylko śpiąca. Ziewnęłam, a Niall usiadł na przeciwko mnie ze swoim jedzeniem.
-Nie wyspałaś się?-uniósł jedną z brwi ku górze gryząc kawałek kanapki. Kiwnęłam głową przymykając oczy i połykając to co miałam w buzi. Po dziesięciu minutach wstałam od stołu i pozmywałam po sobie. Już chciałam wyjść z kuchni, kiedy nagle Niall złapał mnie za rękę. Syknęłam z bólu, gdyż to właśnie na tej dłoni znajdywały się ślady od papierosów. Spojrzałam niechętnie na jego twarz, na której znalazły się dwa uczucia ze sobą pomieszane, a mianowicie zdziwienie i troska.
-Coś nie tak?-zapytał ukradkiem patrząc na mój nadgarstek. Pokręciłam głową, ale nie dał za wygraną. Podciągnął rękaw mojej bluzy do góry, a naszym oczom ukazały się ślady w kształcie niedużych kółek.
-Kto Ci to zrobił ?-zapytał ostro nadal nie puszczając mnie i zatapiając we mnie parę błękitnych oczu. Po moim policzku spłynęła łza.
-Nikt.-pokręciłam głową. W duchu byłam na siebie wściekła. Nie umiałam ukrywać tego, że coś jest nie tak.. DLACZEGO ?!
-Powiedz.- rozkazał stanowczo. To już nie chodziło o to, że się boję, ale kiedy mu powiem.. Jemu może stać się krzywda. Przecież ten facet jest psychopatą ! Skrzywdzi każdego bez skrupułów..
-Nie mogę, rozumiesz? Nie mogę!-krzyknęłam i wyrwałam z trudem rękę w z jego uścisku. Pobiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. To wszystko moja wina. Mogłam nic mu nie mówić, kiedy dowiedziałam się, że żyje. Powinnam podziękować za uratowanie dupy i dać mu spokój. Zapomnieć. Ale nie dałam rady.. Za bardzo go kocham.. Wtuliłam twarz w poduszkę i zaczęłam płakać. Zaciskając palce na pościeli starałam się uspokoić, lecz nie pomagało. Nic nie pomagało. Mocno zacisnęłam oczy starając się jakoś obudzić z tego pieprzonego koszmaru.

-Jas.. Proszę..-Nial nadal drążył ten sam temat. Starał się mnie przekonać do tego, abym ujawniła mu rąbka tajemnicy, jednak wiedziałam jak to się skończy. Nie. Nie mogę mu powiedzieć. Uniosłam na niego parę błękitnych tęczówek przepełnionych zmęczeniem po czym westchnęłam i pokręciłam głową na boki. -Jas.. Proszę, noo !-jęknął opadając na łóżko tuż obok mnie. Nie rozumiem dlaczego się tak o mnie martwił.. No okej.. Jestem jego siostrą, ale to nie jest powód.. Chyba. Położył swoją dużą rękę na mojej mniejszej i delikatnie ją ścisnął. Drugą pogładził mój blady policzek. Nie wytrzymałam.
-Twój ojciec. Twój ojciec mi to zrobił-wyrwało się z moich ust. Kiedy jego oczy powiększyły się, a w tęczówkach pojawiły się iskierki złości puścił moją dłoń i wstał z łóżka.
-Zostań tu, Jasmine. -mruknął cicho wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi z hukiem. Nie. Nie mogę na to pozwolić. Szybko wstałam na równe nogi i popędziłam za nim.
-Ty skurwielu ! Odpieprz się od Jasmine !-warknął popychając mężczyznę, który właśnie wychodził z kuchni. Zamiast zareagować ostro wybuchnął śmiechem.
-Ta suczka jest bardzo nie grzeczna. Spotka ją kara za nie trzymanie mordy na kłódkę.-warknął sucho po czym odepchnął Nialla, który poleciał na ścianę. Otrzepał się i rzucił się z pięściami na mężczyznę. Jeszcze nigdy nie widziałam tego jakże pogodnego blondaska kochającego jedzenie w takim stanie.
-Nie! Uspokójcie się!-zawołałam rozpaczliwie stojąc na schodach chowając twarz w dłoniach. To wszystko moja wina.. Moja pieprzona wina !-NIALL!-krzyknęłam na cały regulator. Nagle jakby się opamiętał i szybko wstał z ojca po czym rozluźnił swoje ręce. Facet lekko poturbowany podniósł się resztkami sił i podszedł do mnie. Mocno uderzył mnie w twarz, a już chwilę później była tylko ciemność.

~~~~~~

piątek, 13 września 2013

Rozdział dwudziesty [cz. 2]

~~~~~~

Otwarłam oczy czując jak ktoś głaszcze mój policzek. Ujrzałam Nialla z ponurą miną i troską płynącą z oczu. Jego kącik ust uniósł się nieznacznie do góry, kiedy zauważył, że się obudziłam.
-Jak się czujesz ?-zapytał cicho i spokojnie, a ja uniosłam się powoli na łokciach i jęknęłam z bólu czując jak wszystko mnie boli.
-Źle..-spuściłam wzrok i zacisnęłam usta w cienką linijkę czując pulsujący ból w skroni.
-Co się stało ?-zadał mi kolejne pytanie unosząc mój podbródek, abym na niego spojrzała. Zagryzłam lekko drgającą wargę starając się wymyślić cokolwiek. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy.
-Spadłam ze schodów.. A Twój tata pomógł mi się dostać na kanapę.-wyszeptałam czując się okropnie.. Okłamywałam własnego brata. Nic nie powiedział tylko mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w czubek głowy.
-Biedactwo. Co Cię boli ?-zapytał, a ja zastanowiłam się przez moment. Wszystko byłoby zbyt ogólną odpowiedzią.
-Brzuch i twarz..-jęknęłam po czym przycisnęłam policzek do jego torsu. Czułam się bezpieczna w jego obecności. Nie chciałam znowu zostać sam na sam z tym potworem. Zaczęłam płakać.

Dzień później

Otwarłam oczy i rozglądnęłam się w koło. Czułam się zdecydowanie lepiej niż poprzedniego dnia, jednak nadal czułam ból w niektórych miejscach. Podniosłam się na łokciach i zauważyłam coś co mnie zaniepokoiło. Byłam w nieznanym mi pomieszczeniu. Przypuszczam, że jest to sypialnia mamy i.. jej faceta. Wstałam powoli z łóżka i skierowałam się do wyjścia z pokoju. Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją po czym pociągnęłam w swoją stronę. Nie stało się zupełnie nic. Zamknięte. Świetnie.. Usiadłam bezradna na podłodze pod ścianą i westchnęłam. Ponownie "rzuciłam okiem" po pokoju.
-Balkon..-wyszeptałam pod nosem. W moim oku pojawił się charakterystyczny błysk. Wpadłam na pewien pomysł. Poderwałam się na równe nogi i podeszłam do szklanych drzwi. Otwarłam je i wyszłam na zewnątrz. Zobaczyłam, że okno tuż obok balkonu należy do pokoju Nialla. Podeszłam do niego i zapukałam mocno. Ku mojemu zdziwieniu okno się otwarło. Uniosłam brew ku górze i zgrabnie wskoczyłam na parapet po czym wlazłam do pokoju. Otrzepałam się i uniosłam wzrok do góry. Brata nie było w pokoju, za to tuż przede mną stał on. Poczułam jak moje ciało ogarnia paraliż. Zacisnęłam palce na dolnej krawędzi koszulki i cofnęłam się w tył. Niestety napotkałam ścianę.
-Chciałaś mi uciec suczko?-zapytał, a ja otwarłam szerzej oczy. Czy ja się czasem nie przesłyszałam ? Chyba nie, ale jednak nadal miałam nadzieje..
-Po co to robisz ? Dlaczego ?-zapytałam, a on zrobił krok w moją stronę i zaśmiał się obrzydliwie.
-Za dużo pytań zadajesz, maleńka.-mruknął rozbawiony. W mgnieniu oka pojawił się tuż obok mnie i przywarł mnie do ściany. Spojrzał w moje oczy, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Z rozbawionego na wściekły. -Nie podoba mi się to.-warknął, a ja wzdrygnęłam się. Odsunął się ode mnie i zmierzył mnie wzrokiem po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Wyjął z niej jednego, a resztę schował. Wsunął go do ust i podpalił po czym zaciągnął się.
-Jeśli będziesz niegrzeczna, będziesz karana, wiesz ?-powiedział, a ja niepewnie skinęłam głową. Chciałam się bronić, ale nie potrafiłam. Za bardzo się bałam. Nagle podszedł do mnie i mocno chwycił moją rękę po czym zacisnął palce na nadgarstku. Przysunął peta tuż pod moją dłoń po czym dotknął mojej skóry.  Krzyknęłam z bólu, a w moich oczach, oprócz łez, pojawił się ból.
-Krzycz, krzycz. I tak nikogo nie ma w domu.-zaśmiał się, a ja zacisnęłam dłoń w pięść czując zapach spalonej skóry. Odsunął papierosa po czym przyłożył go do innego miejsca. Ponownie można było usłyszeć mój krzyk wołający o pomoc. W końcu wybuchnął śmiechem i skończył palić po czym zgasił blanta na mojej ręce i wyrzucił go przez okno. Puścił mnie i pozwolił mi wyjść. Płacząc i trzymając się za rany wybiegłam z pomieszczenia. Od razu skierowałam się do swojego pokoju. Zaczęłam się pakować. Musiałam stąd uciec. Nie mogłam tu zostać. Nie dałam rady.
-Nigdzie się nie wybierasz, rozumiesz ?! I tak nie masz dokąd.-zakpił, a ja zdałam sobie sprawę z tego że ma rację. Zaprzestałam składania ciuchów i załamana usiadłam na łóżku. Płakałam. Tak jak wtedy, kiedy dowiedziałam się o fałszywej śmierci chłopców. Może nawet gorzej. Ubrałam szybko bluzę i naciągnęłam rękaw na zranioną dłoń. Nadal piekło. Jak cholera. Wtuliłam twarz w pościel i zmęczona całą sytuacją i płaczem zasnęłam. Chciałam się obudzić ze świadomością, że to był tylko chory koszmar.

~~~~~~

Podoba się. ? Mam w ogóle dla kogo pisać jeszcze ? : )

środa, 11 września 2013

Rozdział dziewiętnasty [cz. 2]

~~~~~~~~

-Tak cholernie tęskniłem..-wyszeptał w moje usta opierając swoje czoło o moje. Nasze oddechy były przyspieszone, a ja nagle poczułam jakby ktoś zrzucił z moich pleców kilka ton. Przygryzłam swoją dolną wargę uśmiechając się przy tym.
-Ja też Lou..-mruknęłam, a on musnął czubek mojego nosa. Zachichotałam cicho i przymknęłam oczy. Nagle przypomniałam sobie, że nie jestem tutaj po to, aby pomiziać się z szatynem, lecz aby porozmawiać.-Louis.. Przepraszam.-szepnęłam cicho robiąc krok w tył i odsuwając się od chłopaka. Złapał mnie za dłonie i spojrzał w moje oczy.
-Zgłupiałaś.? Niby za co mnie przepraszasz.?-zapytał zdziwiony, a ja westchnęłam cichutko.
-Powinieneś wiedzieć.. To wszystko co się wydarzyło przez te kilka lat..-pokręciłam głową spuszczając wzrok.-Louis głupio mi..
-Kochanie, to nie Twoja wina..-powiedział łagodnym głosem przytulając mnie do siebie i cmokając w czubek głowy. Zaskoczyło mnie to jak postępował w stosunku do mnie. Myślałam, że mnie nienawidzi i nie odezwie się do mnie, a tu.. miła niespodzianka.

Kilka godzin później

Siedzieliśmy w trójkę i oglądaliśmy jakąś denną komedię. Louis płakał ze śmiechu mówiąc kolejne kwestie razem z bohaterami filmu. Oglądał go już setny raz, a mimo to nadal bawił go tak samo.. Spojrzałam na Liama, który był widocznie zaparzony w dal. Szturchnęłam go lekko w żebra, a on podskoczył tak mocno, że wylądował na ziemi. Wybuchłam śmiechem łapiąc się za brzuch. Otarłam łzy z policzków, które wypłynęły spod moich powiek i wzięłam kilka głębokich wdechów.
-Daddy i Pan Marchewka.. Nic się nie zmieniliście..-powiedziałam wesoło, a już po chwili tkwiłam w grupowym uścisku zwanym również "miśkiem". Kiedy w końcu udało mi się uwolnić usiadłam po turecku między chłopcami i oparłam głowę o ramię Liama.
-Cieszę się, że znowu was mam przy sobie..-szepnęłam cicho. Poczułam jak chłopak gładzi lekko moje ramię. Uniosłam wzrok na jego twarz. Uśmiechał się.
-Ja też się cieszę, Jas.-mruknął trochę zachrypniętym głosem. Podniosłam się powoli opierając dłonie na jego kolanie. Cmoknęłam go w policzek i wyszczerzyłam ząbki w szczerym uśmiechu.
-Ej.! Ja też chcę.!-jęknął niezadowolony Lou wykrzywiając usta w podkówkę i marszcząc lekko brwi. Zaśmiałam się pod nosem i zbliżyłam się do niego. Musnęłam lekko jego usta, a on odwzajemnił pocałunek.
-No... Tak lepiej.-poruszył zabawnie brwiami i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i przymknęłam oczy. Było mi tak wspaniale.. Niestety. Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Musiałam wracać do domu, do Nialla. Podniosłam się z kanapy, pożegnałam każdego z chłopców i popędziłam w swoją stronę.

Przekroczyłam próg domu. Zdziwiła mnie cisza panująca wkoło. Zdjęłam buty i odwiesiłam kurtkę po czym poszłam w głąb mieszkania.
-Jest tu kto.?-zawołałam rozglądając się za jakąśkolwiek żywą istotą. Weszłam do salonu i zobaczyłam jego. Skrzywiłam się lekko ukrywając odrazę jaką darzyłam tego człowieka. Spojrzał na mnie i wstał z kanapy.
-Gdzie mama ? Gdzie Niall ? -zapytałam niemiło zakładając ręce na piersi. Zmierzył mnie wzrokiem i podszedł do mnie kilka kroków.
-Nie ma ich.-odparł nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
-Zdążyłam to zauważyć..-przewróciłam teatralnie oczami-A gdzie są..?-zadałam kolejne pytanie. Czy ten facet był debilem czy tylko udawał ? Nie odpowiedział, jednak złapał mnie za nadgarstki i popchnął na ścianę. Przysnął moje dłonie z całej siły po obu stronach mojego ciała na wysokości głowy. Zadał mi tym samym ból, więc syknęłam cicho.
-Puszczaj mnie.-warknęłam na niego, a on zaśmiał się szyderczo.
-Jesteś w moim domu, to ja tutaj ustalam zasady.-wysyczał przez zęby zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość. Zaczynałam się bać.
-Co ja Ci takiego zrobiłam ?-wyszeptałam nie rozumiejąc dlaczego traktuje mnie w taki sposób. Znowu uniknął odpowiedzi na pytanie. Puścił mnie i odsunął się odrobinę. Już myślałam, że to koniec tortur, kiedy nagle poczułam siarczysty cios na moim policzku. Złapałam się z twarz i krzyknęłam z bólu. Zamachnął się drugi raz, tym razem uderzył mnie mocniej. Następnie kopnął mnie w kostkę przez co upadłam na podłogę. Zaczęłam zwijać się z bólu, a on nadal kopał mnie w brzuch. Po moim obolałym policzku leciały strużki krwi wymieszane ze łzami, które dawały ukojenie gładząc pieczące miejsce. W końcu zostawił mnie i odszedł. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych, więc odetchnęłam z ulgą. Z jednej strony się ucieszyłam, że wyszedł, ale z drugiej.. nie mogłam podnieść się z podłogi. Resztkami sił starałam się doczołgać do kanapy. Był to dla mnie nie lada wyczyn, ale jednak mi się udało. Położyłam się na niej i mocno skuliłam starając się zasnąć. Nie chciałam czuć tego co teraz. Wszystko mnie bolało, a ja nadal nie wiedziałam jaki był powód tego co mi zrobił..

~~~~~

Biedna Jasmine. Chyba właśnie trafiła na faceta, który będzie męczył ją do końca swoich lub jej dni. Jak sądzicie ?