czwartek, 5 września 2013

Rozdział czternasty.

~~~~~~~

To właśnie dziś. Dzisiaj chłopcy wracali do Londynu, a ja zostawałam tutaj. Nie chciałam znowu się z nimi żegnać, ale bałam się wrócić do domu. Co powiedzą na to rodzice.? Media.? Lou.? Zayn... ? Bałam się i dlatego stwierdziłam, że na razie zostanę tu. We Francji. W Marsylii.
Spojrzałam na Nialla, który stał przede mną i od dłuższego czasu uważnie mi się przyglądał.
-Jedź z nami..-powiedział nagle, a ja spuściłam wzrok i zatopiłam go w swoich butach, które wydawały mi się w tym momencie bardzo interesujące. Nagle ktoś uniósł mój podbródek do góry zmuszając mnie tym samym do spojrzenia na niego. Harry.
-Proszę.-powiedział stanowczo patrząc na mnie swoimi głębokimi, zielonymi tęczówkami. Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam.
-Nie, Harry. Nie wracam z wami.-mruknęłam w końcu takim samym tonem głosu jakiego on użył chwilę temu.-To jest moje ostatnie słowo. Nie. Przykro mi, ale moje zdanie nie ulegnie zmianie.-oznajmiłam po czym odsunęłam się od lokowatego chłopaka i podeszłam do Liama. Mocno go przytuliłam.
-Udanej podróży.-powiedziałam. Przyszła pora na Nialla. Cmoknęłam go w policzek i poczochrałam jego włosy.-Znajdź sobie w końcu dziewczynę..-uśmiechnęłam się do niego blado starając się zażartować, ale niestety nie był to odpowiedni czas na luźną pogawędkę. Stanęłam przed Hazzą. Musnął moje usta po czym otulił mnie swoimi ramionami.
-Będę tęsknić..-wyszeptał w moje włosy, a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. Poczułam jak wielka gula w moim gardle rośnie i rośnie, a ja nie mogę nic na to poradzić. Zupełnie nic.-Leć już zanim Lou i Pan gwiazda się tu pojawią.-powiedział nagle i odsunął mnie od siebie. Kiwnęłam głową i patrzyłam tylko jak wchodzą do samochodu. Totalnie nie mogłam ruszyć się z miejsca, ale w końcu poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Spojrzałam na ową osobę. Gabi.

~~~~~~
Kilka dni później..


Przejechałam dłonią wzdłuż swojego ciała prostując pojawiające się co chwilę zmarszczki na sukience. Przeniosłam wzrok ze swojej talii na lustro. Ujrzałam w nim wysoką i smukłą blondynkę, którą Bóg obdarował niezwykłą urodą. Włosy do pasa poprzeplatane ciemniejszymi pasemkami opadały na jej odsłonięte ramiona. Delikatne rysy twarzy. Głębokie, niebieskie oczy. Śnieżnobiały uśmiech. Coś niesamowitego. Miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek. Sięgała jej zaledwie do połowy ud, a może nawet nie. Była obcisła i idealnie podkreślała jej szczupłą figurę. Długie, opalone nogi oraz wysokie buty na koturnie. Cudo. Jedyna rzecz, która nie pasowała.? Smutny wyraz twarzy, a może nawet załamany. Trzęsła się czując jak jej serce pęka na pół. Tak. Właśnie tak się czułam. Splotłam dłonie i zaczęłam nerwowo bawić się palcami. Pojedyncze łzy spływały po moich zaróżowiałych policzkach tworząc mokre ścieżki. Ciągnęły się one od moich oczu, aż po samą brodę. Nie mogłam pozbierać się po tym wszystkim i nadal wierzyłam, że to jakiś głupi żart. Że to co się stało to nie prawda. 
-Jas.. Już czas..-usłyszałam głos Gabi, który załamał się przy wyrazie czas. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa, więc po prostu skinęłam głową na znak, że rozumiem. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do przyjaciółki. Chwyciłam jej dłoń i obie ruszyłyśmy do taksówki, która już czekała przed moim domem. 
  Przez całą mszę nie mogłam się skupić. Siedziałam i trzęsłam się myśląc o tym co zrobić, aby w końcu obudzić się z tego okropnego koszmaru. Nie kontrolowałam łez, które bez przerwy lały się po moich policzkach. Nie obchodziły mnie. W końcu opuściliśmy kapliczkę i wyszliśmy na cmentarz. Prowadzono krótki marsz z trumnami, aż do nagrobka. Szłam w pierwszej linii, a zaraz przy mnie była Gabi. Zawsze mówili, że chcą być pochowani razem, dlatego tak też załatwiłam. Zatrzymaliśmy się tuż przy ich miejscu. Przytrzymałam się przyjaciółki i płakałam widząc jak wkładają ich trumny do wielkiego dołu. Miałam ochotę rzucić się na tych ludzi, którzy zaczęli zasypywać dziurę ziemią, ale ramię Panny White mnie od tego powstrzymywało. Chórek kościelny zaczął śpiewać pieśń, która zawsze była wykonywana na pogrzebach, a ilość łez moczących moją twarz powiększyła się. Wyrwałam się z uścisku przyjaciółki i podeszłam do miejsca, w którym zostaną już na zawsze. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Nie mogłam się pogodzić z prawdą, która była zbyt bolesna. Spojrzałam na napis utworzony na nagrobku. 
-"Family all day all night. Forever & always.."-przeczytałam na głos pod nosem. Szlochałam cicho z każdą chwilą tracąc siły. W końcu ludzie się zmyli, a zostałam tylko ja i Gabi. Odciągnęła mnie od grobu, a ja nie miałam siły się sprzeciwiać. Zabrała mnie stąd. Zabrała mnie z miejsca, w którym już na zawsze pozostanie piątka moich przyjaciół. Całe One Direction. 

~~~~~~~~

Koniec części pierwszej. 

* * *

Dzisiaj bardzo króciutko, ponieważ bardzo chciałam podziękować dwóm osobą. Milena Cybulska oraz Donciaa . Bardzo dziękuję, że czytacie mojego bloga i komentujecie go. Dla mnie naprawdę wiele to znaczy. Daje mi powera i dzięki temu wiem, że mam dla kogo pisać. Dziękuję <3 

Zakończyło się bardzo smutno, tak wiem, ale nie miejcie mi tego za złe..

3 komentarze:

  1. O jezu.. dziękuje ale nie rozumiem kogo on apochowała :P

    OdpowiedzUsuń
  2. czekaj czy to 1D czemu oni zginęli? nie... :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuje :) ale czemu 1D zgineli?? :'(

    OdpowiedzUsuń